Wcześniej brałam udział już w dwóch akcjach na blogu Anwen("Dokarmiamy włosy na wiosnę", "Siemię lniane czy drożdże?") i... niestety żadnej nie doprowadziłam do końca. Na wiosnę piłam siemię, ale z lenistwa przestałam, a całkiem niedawno piłam drożdże i byłam z siebie już taka dumna, że doprowadzę tę akcję do końca(drożdże potrafią nieźle podnieść mi ciśnienie przez to irytujące gazowanie), ale niestety, kiedy został mi tydzień, musiałam zacząć brać tabletki, które delikatnie mówiąc nie współgrały zbytnio z drożdżami. No nic, przyrost był, zdjęcia wysłałam i szczerze mówiąc jestem z siebie bardzo dumna.
W pięknym marcu nastał czas na moją włosomaniaczą zmorę- olejowanie. Bardzo lubię moje włosy po olejowaniu, ale bardzo się zniechęcam, bo dla mnie to taka ruletka- zmyje się, nie zmyje...
Moje włosy po dokładnym zmyciu oleju ze słodkich migdałów(data jest zła, powinien być 2013 rok)
Nie m mowy, żebym zmyła olej jakimś delikatnym szamponem, największe prawdopodobieństwo zmycia jest wtedy, kiedy nałożę olej metodą "na miskę", zemulguję pół godziny przed myciem i zmyję szamponem Alterry.
Anwen zorganizowała tę akcję w możliwie jak najlepszym dla mnie momencie. Dzień wcześniej kupiłam olej lniany z zamiarem codziennego olejowania włosów i po pierwszm użyciu byłam bardzo zadowolona, ale brakowało mi jakiejś motywacji... Akcja będzie w tej roli idealna!
Moje włosy dziś prezentują się tak:
Wciąż walczę z rozdwojeniami po nieudanym cieniowaniu...
A oto moi marcowi pomocnicy:
Czy zmiana będzie bardzo widoczna? Okaże się za miesiąc. Na pewno pochwalę się efektami na blogu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz